środa, 16 stycznia 2013

Przepraszam!

Witajcie kochani! Chciałabym Was bardzo przeprosić za moją długa nieobecność tutaj . Sama nie wiem czym była spowodowana, chyba brakiem weny... Weszłam tu ostatnio i gdy przeczytałam komentarze stwierdziłam, że muszę zacząć znów pisać. Dla siebie i dla Was! W najbliższym czasie postaram się dodać kolejny rozdział opowiadania , a póki co zapraszam na mojego drugiego bloga : http://eternally-stylish.blogspot.com/

niedziela, 24 lipca 2011

Różnice społeczne cz.7

     Wczoraj późno wróciłam do domu, więc ciężko było mi rano wstać. Budzik zadzwonił o 6.40 , wyłączyłam go i postanowiłam dać odpocząć oczom jeszcze przez chwilkę. Oczywiście przysnęłam , obudziło mnie wołanie mamy.
-Madzia, śniadanie!
Szybko spojrzałam na zegarek, była już 7.20. O Boże, a przecież dziś umówiona była, że  do szkoły pójdę z Łukaszem. Miałam się nie spóźnić, a  w tym przypadku niestety nie było to możliwe. Zjadłam śniadanie, ubrałam się, umyłam zęby i migiem wybiegłam z domu. Stał przed moją klatką zniecierpliwiony, podeszłam do niego i wynagrodziłam mu pocałunkiem moje 10 minutowe spóźnienie. Automatycznie poprawił mu się humor. Spokojnym krokiem szliśmy w stronę naszego gimnazjum, śmiejąc się co rusz. Gdy znaleźliśmy się już na odpowiedniej ulicy zaczęłam się zastanawiać czy aby na pewno chce wszystkim oznajmić o moim nowym chłopaku. Łukasz chyba odczytał z mojej twarzy, że jest coś nie tak bo chwycił moją dłoń swoją ręką. Przeszliśmy właśnie przez bramę naszej szkoły, wszystkie oczy były zwrócone w naszym kierunku.Wyobraziłam sobie jakie to plotki dojdą już niedługo do mych uszu, ale z Nim u boku nic mnie nie obchodziło. Oby tylko go te wymysły naszych rówieśników nie odstraszyły ode mnie. Udaliśmy się w stronę sali od  matematyki, Ania już tam na mnie czekała.  Dość dobrze ja znałam by domyślić się, że zaraz powie mi co , kto o moim związku mówił i obrzuci mnie milionem pytań. Łukasz zorientował się co za chwilę może się stać więc pocałował mnie i poszedł pod swoją salę.
-Zaraz mi opowiesz co i jak z nim ale najpierw Ci coś powiem. Słuchaj, podchodzi do mnie Asia i wyjeżdża z takim tekstem: "Siedzę sobie na ławce patrze idzie Madzia z jakimś chłopakiem, no to mówię do Ewy, że taka ładna i lubiana dziewczyna z chłopakiem, który urodą nie grzeszy. No i pytam jej kto to w ogóle jest. Ona mi mówi, że to jakiś Łukasz i że chodzi do nas do szkoły. Sie wielce zdziwiłam, bo nigdy go nawet tu nie widziałam. Weź przekaż Madzi, że niech z Nim zerwie, bo psuje sobie reputację dziewczyna." -dokończyła kipiąc ze złością.
-Co jej do tego w ogóle? Zazdrości czy jak?- powiedziałam zbulwersowana-Zaraz chyba do Niej pójdę i jej coś zrobię, bo zaraz tu nie wytrzymam!
Na moje nieszczęście a może szczęście właśnie przyszła matematyczka.
Monotonne lekcje sprzyjały moim rozmyślaniom. Myślałam o tym, co miało się wydarzyć po południu. Wczoraj znaleźliśmy portfel tamtego mężczyzny, był w nim dowód osobisty. Nazywał się Michał Kowalik , miał 35 lat i mieszkał na ulicy Jabłkowej 19. Postanowiliśmy się tam wybrać, by dowiedzieć się czemu mnie śledził.
Lekcje dobiegły konca i udaliśmy się do domu podekscytowani naszymi planami. Po zjedzeniu obiadu wreszcie poszliśmy na autobus, ponieważ ul. Jabłkowa znajdowała się na drugim krańcu miasta. Gdy już dojechaliśmy szybkim krokiem udaliśmy się w kierunku naszego celu.Po kolei mijaliśmy domy, aż w końcu trafiliśmy do ostatniego z numerem 18.Po mieszkaniu nr 19 nie było śladu.Zdezorientowani staliśmy tak przez chwilę, po czym zaczęłam się rozglądać.
W oczy rzuciło mi się coś czerwonego, wystającego z lasu, na wysokości około 5 metrów. Zaczęłam  iśc w tamtą stronę, po chwili dołączył do mnie Łukasz, nie wiedząc o co chodzi. Ku mojemu zdziwieniu na obrzeżu tajgi stała piękna willa.Ściany domu miały beżowy odcień ,a dachówki bordowy, ramy okien oraz drzwi wykonane były z sosnowego drewna. Całe domostwo przypominało mieszkania  bogatych bohaterów amerykańskich filmów. Nacieszyliśmy wzrok wspaniałą willą i udaliśmy się w kierunku drzwi po szerokich marmurowych schodach. Trzęsącą ręką zapukałam...
.

poniedziałek, 20 czerwca 2011

Różnice społeczne cz.6

     Zza krzaków wyłonił się mężczyzna, ubrany w granatową bluzę, jeansy i jakieś białe buty. Z daleka wyglądał na jakieś 30 lat. W dłoni trzymał aparat, gdy zauważył, że go widzimi zaczął uciekac. Ruszyliśmy za nim w pogoń. Na moje nieszczęscie miałam ubrane nowe balerinki, a biegliśmy przez pola pełne błota. Pomimo, że moje ciało już wysiadało , nie poddawałam się i mknęłam dalej. Nagle mężczyzna wbiegł w lasek, zgubiliśmy go. Przystanęliśmy, by złapac oddech.
-Ja go już kiedyś widziałam , dziwnie mi się  wtedy przyglądał.-przypomniałam sobie.-A i Ala widziała go jeszcze gdy siedziałyśmy w kawiarni. Podobno wyglądał zza jakiegoś samochodu.
-To staje się coraz bardziej dziwne...- mówił z powagą na twarzy.
Wybuchnął spazmatycznym śmiechem.
-Ej ! Tu nie ma w tym nic zabawnego.
-No wiem, ale próbowałem zrobić minę odpowiednią do sytuacji, ale mi nie wyszła i wyobraziłem sobie jak to musiało wyglądać.- tym razem zaśmiałam się razem z nim.
Dopiero spostrzegliśmy, że jest już ciemno, a droge oświeca nam księzyc i gwiazdy. Zdałam sobie sprawę, że jesteśmy tu całkiem sami, daleko od ludzi. Rozejrzałam się dookoła i zaczęłam miec złe myśli. W oddali widziałam postacie. których tak na prawdę tam nie było. Chwyciłam Łukasza za rękę, ale nie tak jak w parku, teraz trzymałam go nie tyle za dłoń co za przed ramię. Ścisnęłam go jak najmocniej potrafiłam, bo chciałam czuc że jest. Musiałam trzymac go tak mocno, bo bałam się, że mnie tam samą zostawi. Mój los był w jego rękach. Gdyby teraz odepchnął mnie i pozostawił tam samą chyba usiadłabym na trawie i zaczęła szlochac z bezsilności, ale był tu. Tak blisko mnie jak tylko mógł.
 Spojrzał na mnie i dostrzegłam w jego oczach strach. Szybko spojrzał w prost i wziął sytuacje w swoje ręce. Bał się , pewnie tak samo jak ja , ale chciał bym czuła się bezpiecznie. Czuwał nade mną.
-Dziękuję Ci za dziś kochanie. -powiedział do mnie z czułością w głosie.
Strach zaciskał mi gardło.
-Masz na jutro jakieś plany? Może wybierzemy się gdzieś razem?
Znów odpowiedziała mu cisza.
Nagle przystanął. Przytulił mnie do siebie. Słychałam jak bije jego serce, bije jak oszalałe.
-Skarbie posłuchaj mnie. - oddalił mnie od siebie na taką odległośc byśmy mogli patrzec sobie w oczy.-Jesteś ze mną bezpieczna czy to w dzień, czy w nocy, czy w domu , czy na jakimś pustkowiu. Widzisz, tu nikogo nie ma. Nie myśl o tym, gdzie jesteś, myśl o tym z kim jesteś.
Pierwszy raz od pamiętnego zdjęcia na mej twarzy pojawił się szczery uśmiech.Uśmiech, którym jeszcze nigdy w życiu nie obdarzyłam nikogo innego. 'Kocham go'-przeszło mi przez myśl. Za chwilę w mojej glowie pojawiło się sprostowanie. Przecież nie mogłam go jeszcze kochać. Byłam zauroczona. Bardzo zauroczna.
-Dziękuję Ci, że tu jesteś.- nagrodziłam go krótkim całusem w policzek.
Teraz złapałam go za rękę tak jak w parku, tak jak idą pary ze sobą. Nie bałam się już, nawet moje ciało się już rozluźniło, tak na mnie działał.
Wracaliśmy tą samą drogą co tam dotarlismy. Przechodząc koło krzaka za którym mężczyzna prędzej się chował zobaczyłam, że coś tam leży. Podeszłam bliżej, pochyliłam się. Tego bym się nie spodziewała...

piątek, 3 czerwca 2011

Różnice społeczne cz.5

     Szłam tam gdzie ciągnął mnie pies,czyli w stronę domu. Zerknęłam błyskawicznie przez ramię, by zobaczyć , czy Łukasz nadal stoi w tym miejscu, w którym go pozostawiłam. Obrócił się w moją stronę i szybkim chodem dogonił mnie. Nie wiedziałam co powiedzieć, więc wolną ręką chwyciłam jego dłoń. Zdawała się być tak idealnie dopasowana do mojej. Szliśmy tak w ciszy, ale nie tej krępującej gdy nie chce się  zaczynać tematu by nie wybrnąć w jakieś kłopoty. Ta cisza była spowodowana naszym zamyśleniem. Powoli analizowałam to co zdarzyło się przed chwilą, sekundę po sekundzie, oddech po oddechu, spojrzenie po spojrzeniu. Nie bardzo wiedziałam co chciał osiągnąć odpychaniem mnie, skoro oboje nie jesteśmy sobie obojętni.Gdy doszliśmy pod mój dom zmierzchało. W sypialni moich rodziców paliło się już światło, a przed wjazdem do garażu stał samochód mojej mamy, czerwony mini cooper. Łukasz wpatrzony był w niego jak w obrazek.
-Zaczekaj chwilę, zaraz wrócę, bo chyba musimy coś sobie wyjaśnić. - powiedziałam udając się w stronę drzwi wejściowych.
Weszłam do domu, odłożyłam smycz i poszłam do kuchni po coś do picia. Chwyciłam dwie małe butelki Pepsi i miałam zamiar wyjść, ale drogę zastąpiła mi mama.
- A Ty gdzie się jeszcze wybierasz? Robi się już ciemno.- rzuciła w moją stronę jeden z jej typowych nadopiekuńczych tekstów.
-Czeka ktoś na mnie, przepraszam, ale muszę już iść. - miałam nadzieję, że odpuści, ale nie.
- Czekaj, czekaj.- wyjrzała przez okno.- Ah chłopak.
-Nie chodzę z nim, ale mniejsza. Będę gdzieś na osiedlu.
Szybko wyszłam, by uniknąć pytań w stylu: a jak się poznaliście, ile ma lat ,a jak ma na imię? Żenada.
Podeszłam do niego, podałam  mu butelkę i kazałam iść za mną. Znów rozmowę zastępowała nam cisza, ja zastanawiałam się jak zacząć mówić o moich uczuciach w stosunku do niego, a co po jego głowie chodziło to nie mam pojęcia. Doszliśmy na ławkę nieopodal. Wiedziałam, że nikogo tam nie zastaniemy, dlatego właśnie wybrałam to miejsce.
- A więc masz mi coś do powiedzenia?- próbowałam zacząć temat.
-Zależy o co Ci chodzi.
-Oj dobrze wiesz o co.
-To co chcesz wiedzieć?
-Po pierwsze czemu się nie odzywałeś?
-Jeszcze się pytasz? A ten chłopak który był u Ciebie, gdy Ty jeszcze spałaś? To chyba może oznaczać tylko jedno...-zawiesił mu się głos.
-Chyba nie sądzisz, że spędziliśmy razem noc robiąc no wiesz co?
-Właśnie tak myślę.-chyba żałował tego co powiedział. Spuścił wzrok w dół.
-To, że już to robiłam nie znaczy,że spędzam tak każdą noc! - zdenerwowana wrzasnęłam.
-Co? Już nie jesteś dziewicą?!
-Skoro podejrzewałeś mnie o to z moim kuzynem, bo to właśnie on odebrał, to chyba znaczyłoby jedno.
- To był twój kuzyn?- uśmiech pojawił się na jego twarzy.
-No tak.Kolejnym razem przed puszczaniem wodzy fantazji może porozmawiasz ze mną?
-Przepraszam. Chcę byś wiedziała, że jesteś moją pierwszą dziewczyną i nie wiem wielu na temat związków.
-Jestem?
-Jesteś. Chyba, że nie chcesz.
-Nie pytaj tylko pocałuj.
Po raz kolejny spuścił wzrok.
-Ty... nigdy... jeszcze..?-nie oczekiwałam nawet odpowiedzi.Postanowiłam przejąc inicjatywę. Zawsze to chłopak pierwszy mnie całował, to było co nowego, wszystko było inne. W brzuchu wariowały mi motylki. Delikatnie musnęłam jego usta, chciałam by ten jego pierwszy pocałunek był idealny. Pełnia księżyca nad nami zapewniała romantyczną atmosferę, a ja starałam się całować go jak najdelikatniej umiem.Odsunęliśmy się od siebie i spojrzeliśmy sobie w oczy. Łukasz oblał się rumieńcem.Jaki on był słodki, taki wrażliwy. Zbliżaliśmy się do kolejnego pocałunku, gdy przerwał nam błysk flesza..

poniedziałek, 23 maja 2011

Różnice społeczne cz.4

     Mijały kolejne dni, a Łukasz nadal się nie odzywał. To nie tak, że ja się nie starałam wręcz przeciwnie. Codziennie pisałam do Niego parę sms'ów z zapytaniem czemu się nie odzywa lub o co mu właściwie chodzi. Na żadnego z nich nie uzyskałam odpowiedzi...
Chwila, chwila... On chyba chodzi do mojej szkoły, ale dlaczego w takim razie od momentu gdy się poznaliśmy nie spotkałam Go w niej ?
Miałam ochotę porozmawiać z moim kuzynem, ale na moje nieszczęście po zakupach odwiózł mnie i wrócił do swojego mieszkania.
Byłam już po szkole, więc miałam spokój. Nie wiedziałam co ze soba począc , wobec tego stwierdziłam, że pójdę na spacer. Chwyciłam smycz, zawołałam psa i wyszłam.  Udałam się w kierunku parku. Po jakiś 10 minutach spacerku, dotarłam na miejsce.Chciałam usiąsc na ławce, na której Go poznałam, ale była już zajęta. Siedział na niej jakiś chłopak obrócony do mnie tyłem, stałam tak chwilę wpatrując się w niego, gdy doszło do mnie, że to Łukasz. Szybko pobiegłam w Jego strone, przystanęłam za Nim, wzięłam głęboki wdech i położyłam delikatnie swoją dłoń na Jego ramieniu. Chyba się przestraszył, bo gwałtownie wstał i po wyrazie Jego twarzy widac było ,że żałował, że się tu znalazł. Nie wiedziałam od czego zacząc o tak wiele chciałam Go zapytac.
-Może powiesz mi o co Ci chodzi?- spytałam z nutą rozgoryczenia w głosie.
-Przepraszam, ale zakończmy to , póki jeszcze żadne z Nas na tym nie ucierpi.
Miał smutna minę, ale nie miałam kompletnego pojęcia co chodzi mu po głowie.Wiedziałam tylko tyle, że nie chcę tego tak kończyć.
-I co uważasz, że nie zdążyłam się do Ciebie przyzwyczaić? Że nic dla mnie nie znaczysz? Wręcz przeciwnie. Po raz pierwszy  czuję coś takiego. Zawsze bawiłam się chłopakami jak lalkami, rozkochiwałam i porzuciłam, tyle. Ale z Toba jest inaczej, nie wiem co to jest, ale wiem, że nigdy wcześniej nic takiego mi się nie przydażyło.- chyba za dużo powiedziałam, nie powinnam się tak przed Nim otwierac.
- I właśnie o to chodzi. Bawisz się chłopakami , a ja nie chcę byc kolejną zabawką w Twoich rękach.
-Nie  będziesz,obiecuję Ci!- odwrócił się w drugą stronę i zaczął iśc.-Proszę Cię nie odchodź!- krzyknęłam.
Nawet się nie zawahał, szedł dalej.Prędko ominęłam ławkę i chwyciłam Go za rękę.
-Zostaw mnie!-wrzasnął,a po mej twarzy spłynęła jedna łza. Jedna jedyna łza rozpaczy.-Nie płacz, proszę! Tak będzie lepiej.
-Nic nie będzie lepiej!- tym razem ja odeszłam.
Nie dochodziło do mnie jeszcze , co przed chwilą się wydarzyło. Powoli emocje zaczęły ze mnie schodzić. Przyspieszyłam kroku, by czasem mnie nie dogonił. Przed rozmową z Nim musze to wszystko sobie przemyślec. Niestety podbiegł do mnie. Przystanęłam.
Staliśmy tak wpatrzeni w siebie, wsłuchując się w szum wiatru. Nikogo więcej tu nie było. Spojrzał w dół, na moja dłoń i delikatnie ją złapał.Spojrzał w moje oczy kolejny raz i powoli zbliżał swoją twarz do mojej. Czułam Jego nierównomierny oddech na moich wargach. Zbliżaliśmy się do pocałunku. Serce łomotało mi jak oszalałe. Już, już nasze usta dzieliło zaledwie parę milimetrów, wtem  zniecierpliwiony pies odciągnął mnie dynamicznie szarpiąca za smycz.

wtorek, 17 maja 2011

Różnice społeczne cz.3

     Przebudził mnie huk tłuczonego szkła,hałas dochodził z salonu. Wiedziałam, że rodzice dojdą tam dopiero za chwilę, bo mieli sypialnie na poddaszu. Nie miałam wyjścia, musiałam sama pójść tam by sprawdzić co się stało. Wzięłam pierwszy z brzegu wazon, choc wiedziałam że za dużo nim nie zdziałam. Cicho otworzyłam drzwi i powoli na paluszkach szłam korytarzem. Przystanęłam na chwilę, bo nie mogłam opanować kołaczącego serca, miałam wrażenie, że zaraz wyskoczy mi z klatki piersiowej. W ciągu paru sekund przez głowę przeleciało mi tysiące zakończeń tej sytuacji. Najczarniejszą z nich było to, że to seryjny morderca, który przyszedł wymordować moją rodzinę. Nie wiedziałam czego się spodziewać, powoli wyjrzałam zza framugi drzwi. Odetchnęłam z ulgą.  Ku mojemu zdziwieniu stał tam kuzyn, chyba nie dochodziło do Niego co właśnie zrobił. Nie był pijany, ale nie było też z Nim wszystko w porządku. W mgnieniu oka znalazłam się koło Niego i podniosłam Go z kanapy.
-Ona... ona mnie zostawiła. - szeptał do mnie nie mogąc opanować łez spływających po Jego twarzy.
Domyśliłam się, że chodzi o Jego narzeczoną , którą kochał niemiłosiernie. Nie wiedziałam, co mogę zrobić, by chociaż w małym stopniu uśmierzyć Jego cierpienie. Po prostu Go przytuliłam, było to najlepsze rozwiązanie.
-Pamiętam tylko jedno stwierdzenie skierowane w moją stronę "To juz koniec"  i nagle znalazłem się tu.-obrócił się i zobaczył wybite okno balkonowe-Czy... czy to ja?
Nie zdarzyłam mu odpowiedziec , bo moi rodzice właśnie weszli do salonu i zdziwieni wypytywali co się stało. Wyszłam razem z Nimi z pokoju i zaczęłam tłumaczyć:
- Anka zerwała z Maciejem, chyba jest w wielkim szoku. Kiedyś czytałam, że gdy człowiek coś bardzo przeżywa to wszystko co robi zapada mu w niepamięć, w pewnym momencie budzi się jakby z transu, najczęściej budzi ich jakiś głośny dźwięk, w tym przypadku huk tłuczonego szkła.
Nie mieli mu tego za złe, bo co to przy ich zarobkach jedno wybite okno. Poszli spac, a ja z powrotem wróciłam do  kuzyna. Skulony leżał na kanapie. Wyglądał jakby spał, ale nie spał, miał otwarte oczy. Podniosłam Go, by zaprowadzić do mojego pokoju, idąc przedpokojem wydusiłam jedynie:
- Z czasem będzie lżej, zobaczysz.- przy czym na mej twarzy namalowało się coś w deseń uśmiech.
Położyłam kuzyna do łóżka i zorientowałam się, że po 5 minutach już spał. Odetchnęłam z ulgą i wskoczyłam pod kołdrę. ' Kilkanaście minut, a tyle niespodziewanych zdarzeń'.
     Poranne promyki słońca otulały moją twarz po przebudzeniu, a nad moim łóżkiem stał o dziwo uśmiechnięty Maciej.
-Siema kuzynka, jakiś Łukasz dzwonił, więc odebrałem i powiedziałem, że śpisz. Jakiś dziwny był, od razu odłożył słuchawkę .- przywitał mnie.
-Ej no, jeszcze nie wiadomo  co sobie pomyślał, głupku jeden.
-Że niby o co chodzi?- spytał zdziwiony.
-Heloł, facet rano odbiera telefon dziewczyny, a ona jeszcze śpi. Co bys sobie na Jego miejscu pomyślał?- pytałam z ironią w głosie.
-No co , no że kuzyn u Ciebie spał i nie chciał Cię budzic. A co innego mógłbym pomyśleć maleńka?
-Nie, nie . Czasami mam wrażenie , że rozmawiam z męską wersją blondynki. - oboje wybuchnęliśmy śmiechem.-Przepraszam, że wspominam o Niej, ale co się zmieniło, że dziś jesteś w tak dobrym nastroju?
-Gdy rano się obudziłem, leżałem sobie dalej na łóżku i rozmyślałem. Po długiej zadumie stwierdziłem, że na dziewczynach się nie kończy świat, a potem że na Niej się jednak kończy. Kocham ją, kocham. Rozumiesz to? No i tak dalej myślę, myślę i wpadłem na pomysł , by na razie się z Nią przyjaźnic i dowiedzieć się co było powodem rozstania. A potem... potem się zobaczy co będzie. Jedno wiem, nie chcę jej stracić!
-Cieszę się, że się nie załamujesz tylko walczysz dalej.
Gdy oboje ucichliśmy Maciej wskazał stolik nocny obok mojego łóżka.Leżała na nim tacka ze śniadaniem: naleśniki z dżemem i szklanka soku pomarańczowego.
-Oooo... dziękuje!- wypowiedziałam rzucając mu się w ramiona.
-Dobra mała , ogarnij się. To tylko śniadanie. Jedź szybciutko i ruszaj dupkę, ostatni dzień majówki . Lecimy na zakupy.
-Tak, tak, tak . Jestem jak najbardziej za! -wykrzyczałam z entuzjazmem w głosie.
Delektowałam się każdym kęsem tego posiłku- Maciej ma talent do gotowania. Nie wiem jakim cudem można zostawić tak cudownego faceta. Już dawno byłby mój, gdyby nie to, że jesteśmy rodziną. Po porannej toalecie i ubraniu się  nadszedł czas wyjścia na miasto. Dojechaliśmy Jego samochodem, gdzie ukazał mi kolejną swoją zaletę- doskonały kierowca. Idealny mężczyzna, nie dość że z charakteru to tez z wyglądu.Przypominał jakąś gwiazdę, zabójczo przystojny i zawsze modnie ubrany.
Wchodząc do galerii krzyknęłam:'Niech żyje karta kredytowa' i dałam się ponieść zakupowemu szaleństwu. Nim się zorientowaliśmy była juz 17, udaliśmy się na późny obiad z tabunem ciuchów i różnych dupereli. Ależ ja za tym tęskniłam...
Łukasz przez resztę dnia nawet się do mnie nie odezwał.
Tak minął mi ostatni wolny dzień.Od jutra znów przeżywanie męk w szkole.

piątek, 29 kwietnia 2011

Różnice społeczne cz.2

  Wstałam o 5:40 ,nie mogąc dalej zasnąć.  Przepełniało mnie uczucie euforii, spowodowane poznaniem Łukasza jak i zapowiadającą się wspaniałą pogodą.  Nie mogłam usiedzieć na miejscu,więc włączyłam cicho muzykę. Pierwszą piosenką na jaką trafiłam był utwór Jamesa Blunt'a- You're Beautiful.  Automatycznie zaczęłam podśpiewywać sobie tekst pod nosem i tak przez kolejnych parę piosenek. Nagle usłyszałam huk zamykanych drzwi, po rytmie kroków rozpoznałam, że to tata.Drzwi mojego pokoju otworzyły się pod mocnym naciskiem. Nie pomyliłam się- to wkurzony ojciec.
-Masz mi coś do powiedzenia młoda damo?-spytał z miną sugerującą, że zaraz wybuchnie.
-Przepraszam?-powiedziałam z niepewnością w głosie.
Wyszedł. Szybko podłączyłam słuchawki ,by już żadne dźwięki nie dochodziły z mojego pokoju.Usiadłam na łóżku otulając się kołdrą i wsłuchując się w test piosenek.
Z okna w moim pokoju widać było jezioro, które o świcie wyglądało przepięknie. Słońce powoli wznosiło się nad horyzont, co podkreślało magię tego miejsca.  Drzewa stojące nieopodal delikatnie rozświetlane wschodzącym słońcem, dodawały jeszcze większy urok temu widokowi.  Miasto jeszcze spało, nie było widać oznak żadnego życia na ziemi. Jakie to dziwne, że z milion razy widziałam ten widok, ale za każdym razem przechodziłam obok niego obojętnie, a przecież jest taki piękny.
Jak wiele w życiu dziewczyny może namieszać chłopak. Nigdy nie zdażyło mi się spotkać kogoś kto zapełniałby moje myśli przez cały dzień. Miałam wielu chłopaków , czasem bardzo fajnych, czasem po prostu tylko przystojnych, ale nigdy takiego. Oh... ale przecież to nie jest jeszcze mój chłopak. Pierwszy raz po dwóch dniach znajomości ktoś tak bardzo mi się spodobał. Zaskakujące jest to, że będąc z nim czułam się tak jak nigdy wcześniej z nikim innym. Czułam się najszczęśliwszą osobą na świecie i taką byłam. Siedząc na ławce,co chwilę napotykałam wzrok zazdrosnych dziewczyn, które przechodziły obok. Na pewno wszystkie chciały byc na moim miejscu, ale to ja tam byłam, właśnie ja!
Siedząc tak na kanapie, poczułam wibrację telefonu, to był SMS od Niego . 'Niestety dziś się nie spotkamy, muszę coś zrobić. Przepraszam; *. Wczoraj było wspaniale!'
Nic nie odpisałam, przecież to zawsze ja nie miałam dla chłopaka czasu, a nie On dla mnie.
Resztę dnia spędziłam w domu, by móc delektować się wspomnieniami z wczorajszego wspaniałego  spotkania.Rysowałam, tańczyłam, jadłam- wszystko z myślą o Nim.
Wieczorem, gdy mama wróciłą z pracy, weszła do mnie do pokoju.
-Córcia- zaczęła- Tata wrócił do pracy, wiesz co to oznacza? Możesz korzystac ze swojej karty kredytowej.
Uradowana przytuliłam się do Niej, po czym poszłam na kolację.
Odkąd tata znów pracuje, atmosfera w domu rozluźniła się. Już normalnie rozmawiamy, każdy jest dla siebie miły- jak dawniej.
Po zjedzeniu wzięłam długi prysznic i położyłam się do łóżka. Nie szłam jeszcze spać, chciałam po prostu zostać sama z moim świetnym humorem . Rozmyślając nad życiem stwierdziłam, że gdy nie mogłam korzystać z karty o wiele lepiej dogadywałam się z ludźmi. Może ona przysłania mi resztę świata? Postaram się jak najmniej ją używać. Nawet nie wiem kiedy odleciałam na spotkanie z Morfeuszem.