niedziela, 24 lipca 2011

Różnice społeczne cz.7

     Wczoraj późno wróciłam do domu, więc ciężko było mi rano wstać. Budzik zadzwonił o 6.40 , wyłączyłam go i postanowiłam dać odpocząć oczom jeszcze przez chwilkę. Oczywiście przysnęłam , obudziło mnie wołanie mamy.
-Madzia, śniadanie!
Szybko spojrzałam na zegarek, była już 7.20. O Boże, a przecież dziś umówiona była, że  do szkoły pójdę z Łukaszem. Miałam się nie spóźnić, a  w tym przypadku niestety nie było to możliwe. Zjadłam śniadanie, ubrałam się, umyłam zęby i migiem wybiegłam z domu. Stał przed moją klatką zniecierpliwiony, podeszłam do niego i wynagrodziłam mu pocałunkiem moje 10 minutowe spóźnienie. Automatycznie poprawił mu się humor. Spokojnym krokiem szliśmy w stronę naszego gimnazjum, śmiejąc się co rusz. Gdy znaleźliśmy się już na odpowiedniej ulicy zaczęłam się zastanawiać czy aby na pewno chce wszystkim oznajmić o moim nowym chłopaku. Łukasz chyba odczytał z mojej twarzy, że jest coś nie tak bo chwycił moją dłoń swoją ręką. Przeszliśmy właśnie przez bramę naszej szkoły, wszystkie oczy były zwrócone w naszym kierunku.Wyobraziłam sobie jakie to plotki dojdą już niedługo do mych uszu, ale z Nim u boku nic mnie nie obchodziło. Oby tylko go te wymysły naszych rówieśników nie odstraszyły ode mnie. Udaliśmy się w stronę sali od  matematyki, Ania już tam na mnie czekała.  Dość dobrze ja znałam by domyślić się, że zaraz powie mi co , kto o moim związku mówił i obrzuci mnie milionem pytań. Łukasz zorientował się co za chwilę może się stać więc pocałował mnie i poszedł pod swoją salę.
-Zaraz mi opowiesz co i jak z nim ale najpierw Ci coś powiem. Słuchaj, podchodzi do mnie Asia i wyjeżdża z takim tekstem: "Siedzę sobie na ławce patrze idzie Madzia z jakimś chłopakiem, no to mówię do Ewy, że taka ładna i lubiana dziewczyna z chłopakiem, który urodą nie grzeszy. No i pytam jej kto to w ogóle jest. Ona mi mówi, że to jakiś Łukasz i że chodzi do nas do szkoły. Sie wielce zdziwiłam, bo nigdy go nawet tu nie widziałam. Weź przekaż Madzi, że niech z Nim zerwie, bo psuje sobie reputację dziewczyna." -dokończyła kipiąc ze złością.
-Co jej do tego w ogóle? Zazdrości czy jak?- powiedziałam zbulwersowana-Zaraz chyba do Niej pójdę i jej coś zrobię, bo zaraz tu nie wytrzymam!
Na moje nieszczęście a może szczęście właśnie przyszła matematyczka.
Monotonne lekcje sprzyjały moim rozmyślaniom. Myślałam o tym, co miało się wydarzyć po południu. Wczoraj znaleźliśmy portfel tamtego mężczyzny, był w nim dowód osobisty. Nazywał się Michał Kowalik , miał 35 lat i mieszkał na ulicy Jabłkowej 19. Postanowiliśmy się tam wybrać, by dowiedzieć się czemu mnie śledził.
Lekcje dobiegły konca i udaliśmy się do domu podekscytowani naszymi planami. Po zjedzeniu obiadu wreszcie poszliśmy na autobus, ponieważ ul. Jabłkowa znajdowała się na drugim krańcu miasta. Gdy już dojechaliśmy szybkim krokiem udaliśmy się w kierunku naszego celu.Po kolei mijaliśmy domy, aż w końcu trafiliśmy do ostatniego z numerem 18.Po mieszkaniu nr 19 nie było śladu.Zdezorientowani staliśmy tak przez chwilę, po czym zaczęłam się rozglądać.
W oczy rzuciło mi się coś czerwonego, wystającego z lasu, na wysokości około 5 metrów. Zaczęłam  iśc w tamtą stronę, po chwili dołączył do mnie Łukasz, nie wiedząc o co chodzi. Ku mojemu zdziwieniu na obrzeżu tajgi stała piękna willa.Ściany domu miały beżowy odcień ,a dachówki bordowy, ramy okien oraz drzwi wykonane były z sosnowego drewna. Całe domostwo przypominało mieszkania  bogatych bohaterów amerykańskich filmów. Nacieszyliśmy wzrok wspaniałą willą i udaliśmy się w kierunku drzwi po szerokich marmurowych schodach. Trzęsącą ręką zapukałam...
.